Miliony za wirtualne kopie
Kilka tygodni temu twórca kodu WWW, sir Tim Berners-Lee sprzedał jego „oryginalny egzemplarz” za niemal 5,5 miliona dolarów. Przypomnijmy że aplikacja „World Wide Web” powstała w 1989 roku, i była zaczątkiem pierwszej strony internetowej. Sprzedaż tego stworzonego przed ponad 30 laty produktu cyfrowego była możliwa dzięki NFT (non-fungible token), niewymienialnemu cyfrowemu tokenowi, wspieranego przez technologią blockchain.
– NFT to specjalny typ kryptowaluty. Od innych kryptowalut wyróżnia go to, że relacja między nimi jest czymś na kształt relacji pomiędzy zwykłym banknotem 50-złotowym, a kolekcjonerskim banknotem o tym samym nominale z wizerunkiem Jana Pawła II – tłumaczy dr Błażej Podgórski, ekspert w dziedzinie finansów z Akademii Leona Koźmińskiego.
Faktyczny produkt konta kompletna abstrakcja
Jak informuje ekspert, NFT mogą mieć pokrycie w fizycznym produkcie, lub być tylko wirtualnym zapisem. Ten pierwszy typ nie budzi żadnych kontrowersji, ponieważ jest swoistym certyfikatem posiadania określonego produktu, dobra bądź udziału. Za pośrednictwem takich tokenów możemy sfinansować zakup i remont klasycznego auta, a później czerpać korzyści z jazdy nim, jak i korzyści z jego sprzedaży.
– Drugi typ jest bardziej abstrakcyjny. Z jednej strony stanowi coś w rodzaju tzw. skórek w grach komputerowych, a z drugiej – obraz artysty, pracy wykonanej w określonej liczbie kopii. Analogicznie więc NFT jest kopią, do której tylko my mamy dostęp, tyle że nie jest ona namacalna, lecz wirtualna – zauważa dr Błażej Podgórski.
Miliony za obraz, miliony za wirtualną miłość
Sprzedaż kodu WWW to nie była pierwsza tego typu aukcja na świecie. Boom na NFT trwa, i trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek się skończy. Przykładem może być choćby kolaż projektów artysty Mike’a „Beeple’a” Winkelmanna. Dzieło „Everydays: The First 5000 Days” poszło w domu aukcyjnym Christies za ponad 69 milionów dolarów. Co ciekawe w Polsce artefakty NFT także są popularne. Ostatnia głośna sprzedaż to „Cyfrowa miłość” sprzedana za milion złotych. To nic innego jak wirtualna emocja, jaką wystawiła na sprzedaż tik tokowa influencerka Marti Renti (Marta Rentel).
– Zabezpieczenie typu blockchain zapewnia bezpieczeństwo i utrzymanie prawa do NFT, zaś za jego wartość odpowiada rynek. Pojawienie się w tym miejscu influencerów można porównywać w dużym uproszczeniu do pamiątek związanych z artystami. Z tym, że nie jest to chusteczka z autografem czy instrument muzyczny, tylko zabezpieczony wirtualny zapis – podsumowuje ekspert z Akademii Leona Koźmińskiego.
Marketing mówi: tak!
Cyfrowy produkt, który mógł stać się unikalnym podpisem cyfrowym dzieła został przejęty przez marki i marketing, i z pewnością nie zostanie już oddany. Dopóki będzie przynosił krociowe zyski. Ale czy to koniec NFT jako narzędzia do autentykacji dzieł? Należy zauważyć, że niezależnie od tego jak produkt cyfrowy opatrzony unikalnym ciągiem bitów to tylko kopia. Idealna, identyczna ale kopia czegoś, co może być namacalne jak np. obraz grafik, wideo czy plik audio. Choć rzesze marketingowców i influencerów ostrzą sobie zęby na miliony, tokeny NFT nadal są postrzegane jako narzędzie służące rozwojowi gospodarki cyfrowej. Wszystko zależeć będzie jednak od tego, jak rynek będzie postrzegał ten produkt. Inaczej mówiąc, jak się umówimy, tak będzie to wyglądało.
Charakterystyczną cechą NFT jest przecież unikalność oraz ograniczona liczba. Każdy z tokenów jest inny, posiada indywidualne cechy przez co nie można go skopiować. Ponadto emitowana jest określona liczba takich tokenów. Nie ma problemu aby twórca, mógł za pomocą NFT stwierdzać, że cyfrowy obraz jego zdjęcia jaki sprzedaje jest autentyczny, pierwszy i niepowtarzalny. Nawet jeśli w domu zostawi 2000 kopii. Jeśli kupujący i rynek, czyli pozostali kupujący uznają, że jest to coś warte, ten cyfrowy podpis dzieła będzie działał.
Podsumowując, tokeny NFT mogą same w sobie stanowić cyfrowe aktywa, albo odzwierciedlać występujące w rzeczywistości aktywa, jak również udziały w takich dobrach. Pojawiają się pomysły wykorzystania tokenów NFT w celach związanych z tworzeniem tożsamości cyfrowej. Niemniej jednak przechowywanie danych identyfikacyjnych w blockchain implikuje problemy związane z realizacją obowiązków wynikających z RODO.
Czy warto inwestować w NFT i na co uważać? Odpowiada Katarzyna Gorzkowska, prawnik w APLAW Artur Piechocki
Coraz częściej tokeny NFT są wykorzystywane w projektach służących „digitalizowaniu” praw własności do rożnego rodzaju dóbr, w tym występujących w rzeczywistości przedmiotów materialnych, np. funkcjonują projekty mające na celu digitalizację własności nieruchomości. W ostatnich czasach szczególnym zainteresowaniem cieszy się digitalizacja praw własności do dzieł sztuki, czy instrumentów muzycznych. Popularność NFT sprawiła, że są oferowane na wielu wirtualnych giełdach i zyskują na wartości. W obecnych czasach nabycie tokenu stanowi dla wielu osób atrakcyjny sposób ulokowania kapitału i dodatkowego zarobku. Niemniej jednak nieprzemyślana inwestycja może także prowadzić do utraty zainwestowanych oszczędności.
Wymaga podkreślenia, że tego typu projekty są zazwyczaj prowadzone na specjalnie w tym celu stworzonych platformach online, za pośrednictwem których następuje także emisja tokenów i jest prowadzona ich „sprzedaż”. Każda taka platforma posiada swoje, indywidualne zasady funkcjonowania, tj. regulaminy. Zatem zasady nabycia danego tokenu, jego charakter prawny, jak również zasady obrotu (tj. dalszej odsprzedaży) są określane w regulaminie. Należy zaznaczyć, że w zależności od siedziby rejestracji podmiotu prowadzącego platformę, jak również podmiotu tworzącego dany projekt i emitującego tokeny, charakter prawny tokenów NFT może być różny. W poszczególnych krajach funkcjonują regulacje prawne dotyczące emisji i obrotu kryptoaktywami. Ponadto ze względu na obostrzenia obowiązujące na rynkach finansowych, szerokie oferowanie akcji, czy udziałów, instrumentów finansowych podlega licznym obostrzeniom. Nie można również pomijać obowiązków związanych z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy, którym podlegają podmioty funkcjonujące na rynku kryptowalut. Dlatego twórcy projektów poszukują sposobów na dostosowanie tokenów do wymagań prawnych, bez ponoszenia nadmiernych kosztów wynikających z konieczności np. uzyskania dodatkowych licencji, czy wdrożenia procedur.
Osoba zainteresowana inwestycją w tokeny przede wszystkim powinna zapoznać się z regulacjami dotyczącymi danego projektu. Z praktyki wynika, że coraz częściej tokeny są wykorzystywane w projektach jako tzw. znaki legitymacyjne, które nie posiadają samodzielnej wartości. Natomiast konkretne prawa do projektu, czy dzieła sztuki są nabywane poprzez zawarcie umowy za pośrednictwem platformy. Sam „zakup” tokenu może w takiej sytuacji okazać się niewystarczający, gdyż zgodnie z zasadami dotyczącymi danego projektu, nabycie prawa może wymagać wykonania dodatkowych czynności, np. zawarcia w określonej formie umowy ze zbywcą.
Podobnie zakres uprawnień nabywcy tokenu może okazać się zróżnicowany i np. zależeć od tego, czy posiada status konsumenta. W spornych przypadkach oczywiście konieczne może okazać się wystąpienie na drogę sądową, przy czym tutaj również mogą pojawić się problemy, w przypadku gdy na podstawie regulaminu transakcję regulują przepisy prawa obcego.
Editor: Tomasz Jurczak (Gazeta Prawna)