30.10.2010
Nazwa praktyki stomatologicznej z wyrazem „dental” jest tak powszechna jak dowód osobisty z nazwiskiem Jana Nowaka. Owczy pęd prowadzi donikąd, a czasami bywa niebezpieczny.
Większość prywatnych praktyk stomatologicznych stosuje podobne nazewnictwo, szczególnym sentymentem darząc sekwencję liter „dental”. Popularność ta wynika z powszechnego przekonania, iż dobra nazwa to taka, która w sposób oczywisty kojarzy się z przedmiotem świadczonych usług.
Marek Wiński, radca prawny z wrocławskiej Kancelarii Wiński
Fascynacja „dentalem” z reguły jest ślepą uliczką. Do identyfikacji usług dentystycznych wystarczające jest obowiązkowe oznaczenie „gabinet stomatologiczny”. Nazwę własną natomiast najlepiej dobierać według zasady: im bardziej oryginalna, tym silniejsza. Ta zasada gwarantuje zarówno lepszą rozpoznawalność na rynku, jak i pewniejszą ochronę prawną.
Słowo „dental” ma charakter opisowy i stało się tak pospolite, że przestało być oryginalne. Takie słowo nie może być samodzielnie zarejestrowane jako znak towarowy. W języku prawnym mówi się w tym przypadku o braku zdolności odróżniającej. Żaden przedsiębiorca nie może zmonopolizować nazwy „dental” i zakazać innym uczestnikom rynku jej używania. Nie należy się zatem obawiać, że jakiś operatywny przedsiębiorca będzie mógł zastrzec w Urzędzie Patentowym samo słowo „dental” tylko po to, żeby wyłapywać firmy o takiej samej lub podobnej nazwie i zmuszać je do płacenia haraczu na przykład w formie licencji. Możliwe jest natomiast uzyskanie ochrony na znak towarowy zawierający oprócz słowa „dental” inne wyrazy i odróżniającą grafikę. Wtedy takie oznaczenie jako całość staje się oryginalne i pozwala odróżnić usługi danego zakładu stomatologicznego od innego.
Zarejestrowanie znaku towarowego w Urzędzie Patentowym jest mocnym atutem w talii kart tego, kto takiej rejestracji dokonał. Może on domagać się od innych firm zaprzestania używania znaków identycznych lub podobnych, o ile podmioty te działają w tej samej branży. Dla przykładu można chronić nazwę własną „Xsiński dental care” – w odniesieniu do usług stomatologicznych. Ochrona niestety kosztuje. Więcej zapłacimy za nią, o ile zechcemy chronić swoją nazwę w obszarze szerszym niż usługi dentystyczne, np. akcesoria medyczne lub suplementy diety.
Czy jest sens chronić znak towarowy? Problemy mogą się pojawić, gdy konkurencja zechce pasożytować na popularności i renomie, na którą właściciel gabinetu dentystycznego z mozołem zapracował dzięki wieloletniej, codziennej, nienagannej pracy, często popartej także wysokimi nakładami na reklamę. Tylko właściciel znaku towarowego w prosty sposób może przed sądem ukrócić taki proceder i domagać się godziwego odszkodowania. Zwycięstwo bez uprzedniej rejestracji znaku jest znacznie bardziej trudne i odległe w czasie.
Większość gabinetów stomatologicznych bez rejestracji korzysta z nazwy zawierającej słowo „dental”. Nazwy te niekiedy są bardzo podobne do nazw już zarejestrowanych. Nie zawsze jednak trzeba ustępować pola właścicielowi zarejestrowanego znaku towarowego. Pomóc może na przykład instytucja tak zwanego używacza uprzedniego, czyli udowodnienie, że z danego oznaczenia korzystaliśmy jeszcze przed zgłoszeniem go przez konkurencję do ochrony jako znak towarowy. Dobrą linią obrony jest wykazanie, że nie istnieje ryzyko pomyłki praktyk dentystycznych, gdyż rywalizujące gabinety funkcjonują w dwóch odległych miejscowościach i ze względu na położenie mają inny krąg pacjentów.
Taka sytuacja nie powinna uśpić czujności tych wszystkich, którzy w żaden sposób nie zaprzątają sobie głowy ochroną nazwy, a przecież tak postępuje większość właścicieli gabinetów dentystycznych. Każdy przedsiębiorca, a więc także właściciel praktyki dentystycznej, ma obowiązek sprawdzenia, czy używana przez niego nazwa lub logo nie naruszają praw osób trzecich. Można zrobić to samodzielnie lub zlecić specjaliście, np. prawnikowi lub rzecznikowi patentowemu.
Istotne jest, aby wybierać nazwę, którą na tyle można odróżnić od nazw innych gabinetów stomatologicznych, aby wśród klientów nie istniało ryzyko pomyłki. Jeżeli koniecznie ktoś decyduje się na stosowanie nazwy opisowej takiej jak „dental”, to radzę uzupełnić ją o dodatkowy oryginalny element słowny oraz charakterystyczną grafikę. Zalecam też zgłoszenie takiej nazwy do rejestracji jako znaku towarowego. Ryzyko prawne stosowania danego oznaczenia, i to bez zgłaszania go w Urzędzie Patentowym, jest tym mniejsze, im bardziej oryginalna będzie nazwa oraz wyróżniające ją logo graficzne.
***
Nie ma właścicieli adresów internetowych, są ich użytkownicy, a to oznacza, że największe prawo do ich stosowania może mieć wcale nie ten, kto z adresu korzysta.
Artur Piechocki, radca prawny, kierownik działu domen w NASK
Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa Instytut Badawczy (NASK) sprawdza tylko, czy nazwa domeny pl, nie została wcześniej zarejestrowana. O treści samej domeny decyduje jej przyszły abonent. Uzyskanie możliwości korzystania z domeny to oczywiście nie to samo co rejestracja takiej nazwy na wyłączność w sensie prawnym. Nie jest to również prawo własności ani prawo własności intelektualnej. NASK nie sprawdza, czy taką samą nazwę jak nazwa zgłaszanej domeny ktoś inny zarejestrował na przykład w Urzędzie Patentowym. Taką analizę musi dokonać we własnym zakresie wnioskodawca.
Jeżeli abonent nazwy domeny zarejestrował ją jako znak towarowy, to w zasadzie nie powinno dojść do naruszenia praw osób trzecich. Zdarza się natomiast, że o nazwę domeny rywalizuje kilka podmiotów. Wielu przedsiębiorczych ludzi rejestrowało bowiem nazwy domen, które były identyczne z nazwami firm (przedsiębiorców) bądź ze znakami towarowymi. Takie działanie rodziło konflikty. Spory dotyczące naruszenia praw osoby trzeciej przez abonenta nazwy domeny rozpatrują sądy powszechne w postępowaniu cywilnym, ale nie tylko. Prostszym i tańszym sposobem jest zdanie się na werdykt Sądu Polubownego przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji albo Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej. Koszt postępowania przed takimi organami to 3-4 tys. zł. Obie te instytucje co roku rozpatrują ok. 80 spornych spraw (500 od 2002 roku). Większość konfliktów kończy się polubownie.
O ile boimy się popaść w konflikt z prawem, musimy zachować należytą staranność podczas weryfikowania, czy ktoś wcześniej nie zarejestrował interesującej nas nazwy. Pomocne są w tym bazy Urzędu Patentowego, ale także Krajowy Rejestr Sądowy oraz wydziały ewidencji działalności gospodarczej. Dobrze jest odwiedzić przynajmniej te urzędy, które rejestrują firmy działające na terenie uruchamianego właśnie gabinetu dentystycznego.
***
Nazwę i logo gabinetu dentystycznego można wymyślić samemu, podobnie jak można wyrwać sobie bolący ząb. Istnieje szansa, że zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku cała operacja przebiegnie bezboleśnie.
Tomasz Zgliczyński-Cuber, dyrektor do spraw strategii w firmie CODES
Słowa takie jak „dent” czy „dental” są dla stomatologa łatwym w użyciu wytrychem. Bywa, że taka sekwencji upraszcza życie, zwłaszcza na starcie do dentystycznej kariery. W tym czasie pierwsi klienci najczęściej trafiają do gabinetu prosto z ulicy. W późniejszym okresie nie zawsze słowa wytrychy działają tak dobrze. Coraz więcej nawet początkujących stomatologów zdaje sobie z tego sprawę. Coraz częściej spotykamy ciekawe i sympatyczne w odbiorze nazwy gabinetów dentystycznych, które w szczególny sposób wyróżniają się spośród innych praktyk funkcjonujących pod godłem „dental”.
Właściciele praktyk stomatologicznych dbający w sposób szczególny o wizerunek firmy zlecają tworzenie jej nazwy profesjonalistom. Zawodowy zespół liczy zwykle kilka osób. Nad nazwą pracują: lingwiści, specjaliści od marketingu, prawnicy. Projekt realizowany jest co najmniej przez trzy, cztery tygodnie. Duże przedsięwzięcia związane z budową nazwy dla znaczących korporacji trwają nawet rok i mogą kosztować ponad 500 tys. zł. Ceny mniejszych projektów wahają się między 10 a 30 tys. zł.
Oczywiście nazwę można też zamówić u freelancera – osoby, która stara się być językoznawcą, marketingowcem i doradcą prawnym jednocześnie. Takiego specjalistę można wynająć na miesiąc za kilka tysięcy złotych. Z reguły jednak próba bycia specjalistą w kilku dziedzinach jednocześnie kiepsko wypada.
Dobrą zasadą, którą warto stosować przy nazywaniu każdej firmy, a więc nie tylko usług stomatologicznych, jest „nie powielać”. Jeśli naśladujemy innych, istnieje co prawda szansa, że uda się nam podczepić pod trend lub renomę znanych i cenionych marek, ale jednocześnie istnieje ryzyko, że jako naśladowcy będziemy postrzegani jako ci drudzy, wzorujący się na lepszych, w efekcie jako ci gorsi. O ile z premedytacją upodobnimy się do firmy wzorca, naruszając przy tym jej prawo do zastrzeżonego znaku – konsekwencje mogą być przykre.
Rejestracja znaku towarowego w Urzędzie Patentowym wystarcza za wszystkie dowody i tłumaczenia przed sądem. Bez zastrzeżenia patentowego ochrona praw do nazwy także jest możliwa, chociaż utrudniona. Trzeba wytoczyć postępowanie sądowe, za które trzeba zapłacić, trzeba zebrać dokumenty z działalności firmy, i to od jej początku, w końcu trzeba powołać wielu świadków.
***
W bazach Urzędu Patentowego RP zarejestrowanych jest 77 znaków towarowych zawierających sekwencję „dental”. Ochrona znaku towarowego kosztuje. Obowiązuje jednorazowa kwota za zgłoszenie, ponadto trzeba uiszczać opłaty za kolejne, dziesięcioletnie okresy ochrony. Stawki uzależnione są od zakresu ochrony, a dokładniej od tzw. chronionych klas towarowych – wyjaśnia Adam Taukert z Urzędu Patentowego RP. Więcej zapłacimy, o ile zechcemy chronić swoją nazwę, w obszarze „medycyna”, niż gdybyśmy zawęzili spektrum do usług dentystycznych dla dzieci.
Wysokość opłat podaje rozporządzenie Rady Ministrów z 26 lutego 2008 roku Dz. U. nr 41, poz. 241. Proces rejestracyjny znaku towarowego kosztuje 1-2 tys. zł. Dziesięcioletnia opłata za jedną klasę to 400 zł i 450 zł za każdą następną.
Opracował: Mirosław Stańczyk
Link do publikacji: http://kancelariawinski.home.pl/aktualnosci/45/tylko_nie__dental_